RELACJA Z IMPREZY

 

Hejka! A więc mamy dzisiaj Dzień Wagarowicza! My również byliśmy na wagarach, tylko trochę wcześniej. Dzisiaj pokrótce opiszę co mniej więcej się działo, ale na wstępie chciałam bardzo podziękować wszystkim, którzy przyszli. Bez Was byłoby nudno, a było - SUPER!!

 Zapinajcie pasy i lecimy! 

Zaczęłyśmy w piątkę. Spotkanie miało miejsce za szkołą. Nie krzyczeliśmy, jeśli ktoś się spóźnił, bo to w końcu wagary! 

No i jak na niesforną młodzież przystało zaczęliśmy sobie robić jaja. Aczkolwiek nie czułam się w tym momencie zbyt komfortowo, bo przez cały czas miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. 

Na wagarach jak wiadomo różnie bywa. Wiecie, ławka w parku, piwo z puszki. Kiedy alkohol po raz pierwszy w życiu zaszumi w głowie to nietrudno przewrócić się i podbić sobie oko :) Kto się nigdy nie porozbijał niech rzuci kamieniem. Ja na pewno nie rzucę. Ja się z takich rzeczy nie śmieję.

Zastanawialiśmy się czemu naszego spotkania nie zaszczyciły dwie bardzo ważne osobistości...

...ale doszliśmy do wniosku, że mają ważniejsze sprawy na głowie :D

A potem przyszli koledzy z trzeciej B. 

Jeden z nich bardzo szybko uciekł, ale może to i dobrze, bo nie miał żadnych fajek, ani piwa i nie za bardzo miałam ochotę się z nim dzielić. Nie żeby coś, ale nie dostaję dużo kieszonkowego :D 

Ale całkiem ładny był. To trzeba przyznać. Chociaż nie koza i pogłaskać się nie dał, ale cytując klasyka: "facet bez brody to jak krowa bez ogona". I tak oto doszliśmy do momentu, kiedy z kulturalnego picia na ławce w parku zaczęła się robić trzoda :D Kozy, krowy i te sprawy. You know.

W słoneczko nie graliśmy, ale trójkąt z gołoklatesem był =D

Wagarowe spotkanko trwało co prawda dłużej, ale co tam się działo - pozostanie naszą tajemnicą. Impreza bomba, kto nie był ten trąba :D 

Do następnego! <3